Bartek Buzuk Fotografia

View Original

Kawowe opowieści

Długo oczekiwany moment w końcu nadszedł. Na kuchennym blacie miejsce zajmowane przez 2 lata przez La Pavoni Cellini zajął (i to rozpychając się) Domobar Junior w wersji dwuboilerowej. Nie będę nawet pisał jaka radość mnie ogarnęła bo zakochałem się w tym modelu ponad rok temu i w końcu miłość owa z platonicznej stała się taką namacalną :) Trochę dzięki firmie Vibiemme, która postanowiła wydać bardziej cywilną wersję Domobarów a (i to w dużym stopniu) dzięki dwóm życzliwym Panom, których serdecznie pozdrawiam jeśli kiedyś tu trafią. Pierwsze strzały z nowego ekspresu były katastrofą. Mimo usilnych starań, skręcania młynka, wieszania się na tamperze moja ulubiona filiżanka do doppio napełniała się w jakieś 15 sekund do pełna. Wiedziałem co prawda, że obecny młynek nie jest szczytem technologii ale nie spodziewałem się aż takiej porażki. Po mniej więcej 10 ekstrakcjach wylanych do zlewu dałem sobie spokój. Do prób wróciłem następnego dnia i tu niespodzianka. Zmiana mieszanki zaowocowała dużo lepszą kawą. Okazało się, że psikusa sprawiła mi kawa Cellini. Bardzo lubię Gran Cremę tej firmy ale najwyraźniej podczas leżakowania w lodówce złapała wilgoć (albo inną chorobę) i stąd tak mizerne rezultaty w filiżance.

Caffe Royal natomiast po dostrojeniu młynka dała... no cóż, dała "rosół". To co leniwie wyłaniało się z wylewek wyglądało jak by było z dodatkiem oleju. Tłusta, ciemno-orzechowa masa napełniała filiżankę a mi pewnie wyrastał coraz większy banan na twarzy. Sama kawa też w ustach smakowała "grubo" i kakaowo pod koniec łyku wpadając w delikatną kwaskowatość. W porównaniu do kawy ze starego ekspresu to smakowa przepaść a to dopiero początek gdyż liczę, że po zmianie młynka będzie jeszcze lepiej.

Poniżej, kiepskiej jakości (jak i zdjęcie w tym wpisie) nagranie jednego z pierwszych strzałów podwójnego espresso.