Blog

Piszę sobie czasem tu o fotografii, kawie, gadżetach i tym co mi zalega na sercu.

Beowulf

Dawno żem w kinie nie był, oj dawno. Zapomniałem już jak bardzo inne jest oglądanie filmu na dużym ekranie z porządnym nagłośnieniem od oglądania w domu. Próbując odświeżyć te doznania wybrałem się wczoraj do Silver Screenu na ruszt wrzucając świeżego jeszcze tytułowego Beowulfa - film łączący najnowsze technologie ze starymi legendami. Film jest swoistym paradoksem. Najnowsze rozwiązania w zakresie grafiki komputerowej użyte do zrealizowania (najprawdopodobniej) pierwszego spisanego staroangielskiego poematu. Cyfrowo generowani aktorzy, którym jednak ruchów i twarzy użyczyli prawdziwi ludzie. W dodatku ludzie, których nazwiska są znane (Hopkins, Malkovich, Jolie, Winstone). Czemu tak? Nie wiadomo aczkolwiek reżyser, Robert Zemeckis, uwielbia przecież eksperymentować z nowymi formami. Przy okazji gdy już jesteśmy przy reżyserze ciężko nie wspomnieć o dwóch znanych nazwiskach odpowiedzialnych za scenariusz. Neil Gaiman i Roger Avary w spółce z Zemeckisem powinni gwarantować solidne kino.

Jaki jest zatem sam Beowulf? Początkowo komputerowa grafika potrafi rozpraszać ale po kilku, kilkunastu minutach (oczywiście o ile nie jest się maniakiem 3D) widz skupia się na opowiadanej baśni. Postacie są charakterystyczne, mają w sobie coś ze swoich "cielesnych' odpowiedników dlatego łatwiej je zaakceptować. Nie są tylko komputerowo wygenerowanymi kukiełkami. Historia opowiedziana jest sprawnie bez dłużyzn, niepotrzebnych monologów i romantycznych chwil. Nie brakuje też dozy humoru dość sprośnego czasem jak to u Wikingów ale to dodatkowe smaczki są. Czy są jakieś minusy? Na pewno chociaż jak pomyślę to jedyne co sobie przypominam to złote "szpilki" zjawiskowej Angeliny Jolie, które... jakoś zupełnie nie pasują do całości. Myślę jednak, że największym minusem jest zastąpienie żywych aktorów komputerowymi. Mnie, po dwóch Final Fantasy i masie filmików w grach, absolutnie to nie przeszkadzało ale pewnie sporo ludzi odpuści Beowulfa mówiąc, że nie pójdzie na komputerową bajeczkę. Widać to nawet było po sali, na której, dzień po premierze, było sporo wolnych miejsc. Szkoda bo moim zdaniem jest to jedna z lepiej opowiedzianych i zrealizowanych legend. Nie mówiąc już o filmach fantasy. Ja ze swojej strony szczerze zachęcam do obejrzenia i to nie tylko po to by obejrzeć nagą, cyfrową Jolie ;-) czy też by sprawdzić co mogą obecnie komputery. Polecam dla samej historii.

Tak jeszcze jedno mi się przypomniało. Jak to dobrze, że nikt nie chciał spolszczać Beowulfa ;)

Na koniec jeszcze plakacik z filmu.

Beowulf